@maxsdream
***
8 kwietnia 2012 roku.
Stopą
nerwowo wybijałem nieznany mi rytm. Rażące ściany, pośpiech lekarzy i
pielęgniarek, chodzących w tą i z powrotem z minami pokerzysty, zero
informacji, cisza zakłócana tupotem stóp w butach z twardą podeszwą, natrętne
miganie świetlówki nad moją głową i w końcu głupi napis „OIOM” na ścianie. To
wszystko mnie po prostu drażniło i wzbudzało negatywne emocje. Chciałem wstać,
wyjść z tego przeklętego miejsca, miejsca gdzie ludzie umierali, wyjść i
uwolnić się od bólu, który przenikał mnie do ostatniej komórki.
Jednak
to nie było takie proste. Nie mogłem wyjść i się uwolnić, musiałem siedzieć na
niewygodnym, plastikowym krzesełku i czekać na jakąkolwiek informację. Za tymi
cholernymi drzwiami leżała jedna z najważniejszych osób w moim życiu i po
prostu musiałem tu być.
Lekkie
szturchnięcie w ramię wyrwało mnie z zamyślenia. Spojrzałem na siedzącą obok
mnie osobę i lekko się uśmiechnąłem. Zielone oczy patrzyły na mnie ze
współczuciem i troską, ukazując całkowite wsparcie. Delikatny uśmiech posłany w
moją stronę i objęcie mnie ramieniem wystarczyło, bym poczuł się dużo lepiej.
-Nadal tu jesteś- mruknąłem w kręcone włosy przyjaciela.
-Jestem i nigdzie się nie ruszam. No i mam pyszną gorącą
czekoladę- odsunął mnie od siebie i wręczył mi plastikowy kubek z napojem. Z
wdzięcznością go przyjąłem, natychmiast upijając łyk.
-Chłopaki już dawno poszli- kontynuowałem.
-Bo byli zmęczeni. Czy to ważne?
Ja jestem, ale też twierdzę, że powinniśmy pojechać do hotelu się przespać.
Siedzieliśmy tu całą noc, już południe, a nic się nie zmieniło. Jak na kilka
godzin ją zostawisz, to nic się nie stanie- spojrzał na mnie błagalnie.
Widziałem jego zmęczenie, które zresztą sam czułem, dlatego bez większego
protestu skierowałem się do wyjścia ze szpitala.
***
Nieobecnym wzrokiem patrzyłam
przez taflę szkła, oddzielającą mnie od mojej przyjaciółki. Leżała tam, blada i
potłuczona, z kilkoma siniakami na twarzy i głową okręconą bandażem, podłączona do kilku maszyn.
Leżała tak bezbronna i niewinna. Leżała, chociaż w żaden sposób nie zasłużyła
na to, by być teraz ledwo żywa. Uratowała życie swojej córki, nie powinno jej
tu być!
Poczułam, że moje ciało po raz
kolejny się napina, a dłonie mocniej zaciskają na metalowej rurce,
przyczepionej do szyby. Nie miałam już na to siły, byłam wykończona, a mój
umysł nie potrafił sobie poradzić z tą sytuacją.
Może to była moja wina? Gdybym
wtedy nie zagadywała Alison, skupiłaby swoją uwagę na Rose i mała nie weszłaby
sama na ulicę? Może wtedy nie doszłoby do tragedii?
To definitywnie moja wina.
-Nicki?- zachrypnięty, ale melodyjny głos sprowadził mnie na
ziemię. Spojrzałam na załamanego chłopaka i automatycznie go przytuliłam.
-Louis, będzie dobrze, zobaczysz. Aly wyzdrowieje i znowu wszystko
będzie jak dawniej- uścisk szatyna był mocny, jakby potrzebował zapewnienia, że
ktoś razem z nim jest i zawsze będzie.
-A jeżeli nie? Jeżeli nie będzie nic pamiętać? Jeżeli nie
będzie pamiętać ciebie, mnie, Rose? Co wtedy?- rozpacz w głosie Louisa była tak
słyszalna, że sama jeszcze bardziej się załamałam.
-Będzie pamiętać, będzie! Wybij sobie z głowy ten durny
pomysł, że może być inaczej!- podniosłam głos, łapiąc go za ramiona. Chłopak
pokręcił tylko głową z rezygnacją i wyrwał się z mojego uścisku, siadając na
pobliskim krzesełku. Łokcie oparł na kolanach i schował twarz w dłoniach, a po
drganiu jego ciała widać było, że płacze.
-Lou..Louis, posłuchaj. Alison jest silna, zawsze była.
Jakiś głupi wypadek jej nie zagnie, przecież wiesz.
-Nicki, spójrz na nią. Jej życie podtrzymywane jest przez
aparaturę, nawet sama nie oddycha!- podniósł głowę, ukazując czerwone oczy.
-Ale będzie oddychać. To normalne, minął dopiero jeden
dzień, do cholery! Wkrótce się obudzi i wszystko będzie dobrze, zobaczysz!-
kucnęłam przed nim i zmusiłam go do spojrzenia w moje oczy.-Ty nadal ją
kochasz.
-Pytasz, czy stwierdzasz?- prychnął, ocierając oczy.
-Stwierdzam- powiedziałam niepewnie.
-Kocham, jasne, że kocham. To jest… inne uczucie niż dwa
lata temu. Wtedy byłem szczeniakiem, nie wiedziałem co to miłość. Teraz… teraz
nie wyobrażam sobie życia bez niej, ale świetnie zdaję sobie sprawę, że do mnie
nie wróci.
Ciało
Louisa wciąż drżało, więc przysunęłam się bliżej i ponownie mocno go objęłam.
-Nicki, co z Rose? Nie widziałem jej jeszcze, gdzie ona
jest?- spytał zaniepokojony, na co uśmiechnęłam się uspokajająco.
-Jest u rodziców Alison, nic się jej nie stało.
-Chcę się z nią zobaczyć- powiedział pewnie, znowu się
odsuwając.
-Jasne. Teraz?
-Tak… tak, teraz- pokiwał
nerwowo głową, wstając z krzesełka.
***
Niepewnie przekroczyłem próg domu
rodziców Alison, nie do końca będąc przekonanym, jak zareagują na moją
obecność. Nieco uspokajała mnie wiedza, że Nicki jest po mojej stronie, ale i
tak się stresowałem.
-Pani Walker?- głos Nicki rozniósł się po sporym domu.
-Nicki? Stało się… Louis- początkowy niepokój w głosie matki
Aly, natychmiast został zastąpiony twardym, pewnym tonem.-Co ty tu robisz?
-Dzień dobry. Ja… ja przyjechałem zobaczyć się z Rose-
zacząłem powoli, nie wiedząc, co powiedzieć.
-Z Rose?- kobieta spojrzała na mnie wrogo. –Po co chcesz się
zobaczyć z Rose?
-Wiem, że to moja córka. Teraz, kiedy Alison jest w szpitalu
sądzę, że… będzie lepiej, jeżeli Rose zostanie ze mną- próbowałem przybrać
pewny ton głosu.
-Słucham?!
-Jestem jej ojcem, będzie jej lepiej z tatą niż z babcią,
bez urazy.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Wracasz po dwóch latach i myślisz,
że wszystko będzie tak jak dawniej?! Myślisz, że zapomniałam, co zrobiłeś mojej
córce? Jak zostawiłeś ją w ciąży, całkowicie samą, bo wybrałeś swój durny
zespół? Może Alison ci wybaczyła i zapomniała, ale ja pamiętam, przez co ona
przechodziła! Pamiętam, jak ludzie wytykali ją palcami, bo była w ciąży i nie
miała nawet chłopaka. Pamiętam, jak płakała nocami, bo ty robiłeś karierę i
byłeś szczęśliwy, a ona z brzuchem nie miała żadnych szans na przyszłość, którą
mogła mieć, gdybyś nie pojawił się w jej życiu. Ja to pamiętam i nigdy nie pozwolę,
żebyś znów pojawił się w życiu mojej córki i wnuczki, jak gdyby nigdy nic, a
potem zostawił je jak śmieci!
-Ja nie wiedziałem, że Alison jest w ciąży!- słowa kobiety
mocno mnie zabolały, chociaż wiedziałem, że mówi całkowitą prawdę.
-Gówno mnie to obchodzi! Trzeba było się zainteresować, co u
twojej byłej dziewczyny! Ale nie, ty wolałeś jeździć po świecie jako wielka
gwiazda i zaliczać jakieś małolaty, co? Oh błagam, nie ukrywaj, każda gwiazda
tak robi. Możesz mieć każdą, to korzystasz, jesteś tylko facetem.
-Proszę pani, Louis…- Nicki przerwała jej, próbując choć
trochę mnie obronić.
-Nicki, nie wtrącaj się. Louis nigdy nie dostanie Rose i
Alison, już ja tego dopilnuję. Teraz możesz wyjść, w zasadzie to musisz. Wynoś
się, Tomlinson.
-To jest moja córka, nie masz prawa…
-Teraz jestem dla ciebie panią, nie jesteś dla mnie już
nikim ważnym- warknęła, patrząc na mnie z jawną nienawiścią.
-Mam prawo spotykać się ze swoją córką- syknąłem, tracąc
cierpliwość.
-Twoją córką? Ona jest twoją córką tylko z biologicznego
punktu widzenia. Nazywa się Rose Walker, nie Tomlinson, w dokumentach ma
wpisane „ojciec nieznany”, więc jak śmiesz mówić, że to twoja córka?!
-Nie zostawię tak tego.
-Świetnie. Powiedziałeś już wszystko, co chciałeś? Teraz się
wynoś i nie wracaj tu więcej. Ah, lepiej, żebym w szpitalu też cię nie spotkała,
bo nie ręczę za siebie- ostry ton kobiety i szeroko otwarte drzwi wejściowe
jasno zasugerowały mi, co powinienem zrobić.
-Jeszcze się spotkamy. Żegnam- odpowiedziałem i wyszedłem,
trzaskając drzwiami.
Nie
zdążyłem dojść do samochodu, kiedy usłyszałem swoje imię. Odwróciłem się w
stronę biegnącej do mnie Nicki i spojrzałem na nią z wściekłością.
-Co chcesz?
-Ej, nie tak ostro, chciałam ci pomóc.
-Gówno wyszło, jak widzisz- warknąłem, otwierając samochód i
do niego wsiadając. Dziewczyna nie czekając na moje pozwolenie, wsiadła do
środka.
-Nie koniecznie. Wiesz jaka jest matka Alison, zawsze
przesadza. Jak Aly się obudzi będzie do tego inaczej nastawiona, przecież
wiesz.
-Nie wiadomo, kiedy Aly się obudzi. I tak, wiem, że do tego
momentu mogę pożegnać się ze spotkaniem mojej córki- warknąłem i odpaliłem
silnik. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, jednak po kilku minutach jazdy
ponownie rozbrzmiał głos Nicki.
-A gdybym ja wzięła Rose na spacer i ty byś do nas dołączył?
Ja mogę się z nią spotykać, a ty zrobisz to tak, żeby pani Walker się nie
dowiedziała- powiedziała pewnie McLevis.
-Ty spiskujesz przeciwko niej?- odpowiedziałem zaskoczony,
na co dziewczyna zaśmiała się krótko.
-Tak też to możesz nazwać. Jakby nie patrzeć, nikt nie ma
prawa zabronić ci spotykać się z Rose. To jak, idziesz na to?
-Jasne, że idę. Dzięki Nicki- uśmiechnąłem się do niej i
chwilę później zaparkowałem przed szpitalem. Odwiedzać Alison mi nie zabroni.
Miłość Tomlinsona do Rose i Alison jest cudowna. Pomimo tak długiej przerwy nadal kocha swoją była dziewczynę, a nie znając córki obdarzył ja równie mocnym uczuciem. To jest cudownego. Mam nadzieję, że główną bohaterka wyjdzie cało z tego niefortunnego wypadku i wreszcie uda jej się przebaczyć wszelkie błędy Louisa.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial, jak zwykle z niecierpliwością czekam na kolejne czesci opowiadania *.*
Pozdrawiam <3
i-can-be-your-shelter.blogspot.com
Swietny rozdzial :) uwielbiam twoj styl pisania i czekam na nowy rozdzial :)
OdpowiedzUsuńxoxo
-A
(@Ada_Zak )
Świetny, czekam na nowy <3 [ http://everything-little-things.blogspot.com/ ]
OdpowiedzUsuńWcale sie nie dziwie mamie Alison :) Wcale ;D
OdpowiedzUsuńJednak musze przyznac, ze szkoda mi Louisa ;p
jejku mam nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze z Aly :p
cUdowny rozdzial dziewczyno! CUDOWNY!
Masz ogromny talent z, ktorego pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy! ;) Jest to jeden z niewielu blogow, ktory tak mnie wciagnal ;) z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial.
Zycze ci dalszej weny i zapraszam do mnie ;)
Pozdrawiam Kaja
Zajebisty. Super piszesz. Szkoda mi Lou on chce się spędzić czas z córką. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuje za powiadomienie;)
Świetny! Tyle emocji. Tylko żeby Aly nie była potem zła na Nicki za te wszystkie spiski ;)
OdpowiedzUsuńświetnie :)
OdpowiedzUsuńświetny, jeju mam nadzieje,że wszystko będzie dobrze ;****
OdpowiedzUsuńszkoda mi Louis'a,że nie może się spotykać z córeczką ;cc
miło ze strony Nicki że mu pomaga. xx
Rozdział jest CUDOWNY!
czekam na nowy!
ZAPRASZAM DO MNIE: http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
No sweety.. Nie wiem od czego zacząć.. Hmm.. Dziękuję ci za wczorajsze wspieranie na tt no i za dedykacje ! Wiem że wiesz ale cię kocham ;3 Uwielbiam Nicki i nie dziwie się mamie Aly.. Jednak współczuje Lou, dobrze ze ma chłopców no i ze Nicki mu pomogą.. Jednak kurde.. Oby się obudziła. Wiek ze pisze nie zrozumiale ale kurde znów mam gorączkę hahahaha moje szczęście :D co by tu jeszcze napisać.. To ze cię kocham wiesz, że jestem twoją fanką tez to że dzięki dobie dołączyłam do TWFamily też. Grr.. O wiem ! Nie wiem tylko gdzie ta ukryta prawda albo jestem głupia xD Btw cieszę się ze wróciła ci wena ! :3
OdpowiedzUsuńLove yaaa, Maddi
Jej... Rozdział jest świetny. Nie będę pisała długiego komentarza, bo poza tym, że piszesz niesamowicie nie wiem co pisać. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nowy.
the--end-of-love.blogspot.com/
Wow O_O. Ty masz niesamowity talent. Dzisiaj znalazłam twój blog, ale nie mogłam oderważ się od niego *_* . Niesamowicie umniesz zainteresować człowieka i mam nadzieję że napiszesz następny rozdział szybko :)
OdpowiedzUsuń*.* świetny!
OdpowiedzUsuńczekam na nn xx
Super :)
OdpowiedzUsuńRozumiem mamę Alison, w końcu ona jest matką i widziała cierpienie swojego dziecka więc teraz nie chce pomóc czy być miłą dla osoby która była przyczyną cierpienia.
Mam pewne podejrzenia jak dalej potoczy się akcja, ale pewna nie jestem ;) Tak sobie myślę że jakby potoczyła się tak jak się spodziewam było by fantastycznie ;) [myślę że Aly straci pamięć].
@TeleDul
wow, cudowne. *,*
OdpowiedzUsuńczekam na następny. ♥
świetny rozdział :D czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńmożesz mnie informować o rozdziałach tutaj :D : @AdriannaNogiec
Louis jako ojciec, WOW. Czekam z niecierpliwością jak będą się układały jego stosunku s córka :)
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział i bardzo mnie cieszy :))że jest długi oby tak dalej :DD czekam na następny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńOmmm *_* Ciekawy rozdział, liczę na szybkie spotkanie Lou z Rose ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny :)zreszta jak zawsze ;) nie moge sie doczekac nastepnego :)
OdpowiedzUsuńuwieelbiam <3 możesz mnie dalej informować? @julciaaaak
OdpowiedzUsuń