wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 8.

Dziękuję za cudowne komentarze, jesteście wielkie!  
@maxsdream
***
8 kwietnia 2012 roku.

                Stopą nerwowo wybijałem nieznany mi rytm. Rażące ściany, pośpiech lekarzy i pielęgniarek, chodzących w tą i z powrotem z minami pokerzysty, zero informacji, cisza zakłócana tupotem stóp w butach z twardą podeszwą, natrętne miganie świetlówki nad moją głową i w końcu głupi napis „OIOM” na ścianie. To wszystko mnie po prostu drażniło i wzbudzało negatywne emocje. Chciałem wstać, wyjść z tego przeklętego miejsca, miejsca gdzie ludzie umierali, wyjść i uwolnić się od bólu, który przenikał mnie do ostatniej komórki.
                Jednak to nie było takie proste. Nie mogłem wyjść i się uwolnić, musiałem siedzieć na niewygodnym, plastikowym krzesełku i czekać na jakąkolwiek informację. Za tymi cholernymi drzwiami leżała jedna z najważniejszych osób w moim życiu i po prostu musiałem tu być.
                Lekkie szturchnięcie w ramię wyrwało mnie z zamyślenia. Spojrzałem na siedzącą obok mnie osobę i lekko się uśmiechnąłem. Zielone oczy patrzyły na mnie ze współczuciem i troską, ukazując całkowite wsparcie. Delikatny uśmiech posłany w moją stronę i objęcie mnie ramieniem wystarczyło, bym poczuł się dużo lepiej.
-Nadal tu jesteś- mruknąłem w kręcone włosy przyjaciela.
-Jestem i nigdzie się nie ruszam. No i mam pyszną gorącą czekoladę- odsunął mnie od siebie i wręczył mi plastikowy kubek z napojem. Z wdzięcznością go przyjąłem, natychmiast upijając łyk.
-Chłopaki już dawno poszli- kontynuowałem.
-Bo byli zmęczeni. Czy to ważne? Ja jestem, ale też twierdzę, że powinniśmy pojechać do hotelu się przespać. Siedzieliśmy tu całą noc, już południe, a nic się nie zmieniło. Jak na kilka godzin ją zostawisz, to nic się nie stanie- spojrzał na mnie błagalnie. Widziałem jego zmęczenie, które zresztą sam czułem, dlatego bez większego protestu skierowałem się do wyjścia ze szpitala.

***
Nieobecnym wzrokiem patrzyłam przez taflę szkła, oddzielającą mnie od mojej przyjaciółki. Leżała tam, blada i potłuczona, z kilkoma siniakami na twarzy i głową  okręconą bandażem, podłączona do kilku maszyn. Leżała tak bezbronna i niewinna. Leżała, chociaż w żaden sposób nie zasłużyła na to, by być teraz ledwo żywa. Uratowała życie swojej córki, nie powinno jej tu być!
Poczułam, że moje ciało po raz kolejny się napina, a dłonie mocniej zaciskają na metalowej rurce, przyczepionej do szyby. Nie miałam już na to siły, byłam wykończona, a mój umysł nie potrafił sobie poradzić z tą sytuacją.
Może to była moja wina? Gdybym wtedy nie zagadywała Alison, skupiłaby swoją uwagę na Rose i mała nie weszłaby sama na ulicę? Może wtedy nie doszłoby do tragedii?
To definitywnie moja wina.
-Nicki?- zachrypnięty, ale melodyjny głos sprowadził mnie na ziemię. Spojrzałam na załamanego chłopaka i automatycznie go przytuliłam.
-Louis, będzie dobrze, zobaczysz. Aly wyzdrowieje i znowu wszystko będzie jak dawniej- uścisk szatyna był mocny, jakby potrzebował zapewnienia, że ktoś razem z nim jest i zawsze będzie.
-A jeżeli nie? Jeżeli nie będzie nic pamiętać? Jeżeli nie będzie pamiętać ciebie, mnie, Rose? Co wtedy?- rozpacz w głosie Louisa była tak słyszalna, że sama jeszcze bardziej się załamałam.
-Będzie pamiętać, będzie! Wybij sobie z głowy ten durny pomysł, że może być inaczej!- podniosłam głos, łapiąc go za ramiona. Chłopak pokręcił tylko głową z rezygnacją i wyrwał się z mojego uścisku, siadając na pobliskim krzesełku. Łokcie oparł na kolanach i schował twarz w dłoniach, a po drganiu jego ciała widać było, że płacze.
-Lou..Louis, posłuchaj. Alison jest silna, zawsze była. Jakiś głupi wypadek jej nie zagnie, przecież wiesz.
-Nicki, spójrz na nią. Jej życie podtrzymywane jest przez aparaturę, nawet sama nie oddycha!- podniósł głowę, ukazując czerwone oczy.
-Ale będzie oddychać. To normalne, minął dopiero jeden dzień, do cholery! Wkrótce się obudzi i wszystko będzie dobrze, zobaczysz!- kucnęłam przed nim i zmusiłam go do spojrzenia w moje oczy.-Ty nadal ją kochasz.
-Pytasz, czy stwierdzasz?- prychnął, ocierając oczy.
-Stwierdzam- powiedziałam niepewnie.
-Kocham, jasne, że kocham. To jest… inne uczucie niż dwa lata temu. Wtedy byłem szczeniakiem, nie wiedziałem co to miłość. Teraz… teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej, ale świetnie zdaję sobie sprawę, że do mnie nie wróci.
                Ciało Louisa wciąż drżało, więc przysunęłam się bliżej i ponownie mocno go objęłam.
-Nicki, co z Rose? Nie widziałem jej jeszcze, gdzie ona jest?- spytał zaniepokojony, na co uśmiechnęłam się uspokajająco.
-Jest u rodziców Alison, nic się jej nie stało.
-Chcę się z nią zobaczyć- powiedział pewnie, znowu się odsuwając.
-Jasne. Teraz?
-Tak… tak, teraz- pokiwał nerwowo głową, wstając z krzesełka.

***
Niepewnie przekroczyłem próg domu rodziców Alison, nie do końca będąc przekonanym, jak zareagują na moją obecność. Nieco uspokajała mnie wiedza, że Nicki jest po mojej stronie, ale i tak się stresowałem.
-Pani Walker?- głos Nicki rozniósł się po sporym domu.
-Nicki? Stało się… Louis- początkowy niepokój w głosie matki Aly, natychmiast został zastąpiony twardym, pewnym tonem.-Co ty tu robisz?
-Dzień dobry. Ja… ja przyjechałem zobaczyć się z Rose- zacząłem powoli, nie wiedząc, co powiedzieć.
-Z Rose?- kobieta spojrzała na mnie wrogo. –Po co chcesz się zobaczyć z Rose?
-Wiem, że to moja córka. Teraz, kiedy Alison jest w szpitalu sądzę, że… będzie lepiej, jeżeli Rose zostanie ze mną- próbowałem przybrać pewny ton głosu.
-Słucham?!
-Jestem jej ojcem, będzie jej lepiej z tatą niż z babcią, bez urazy.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Wracasz po dwóch latach i myślisz, że wszystko będzie tak jak dawniej?! Myślisz, że zapomniałam, co zrobiłeś mojej córce? Jak zostawiłeś ją w ciąży, całkowicie samą, bo wybrałeś swój durny zespół? Może Alison ci wybaczyła i zapomniała, ale ja pamiętam, przez co ona przechodziła! Pamiętam, jak ludzie wytykali ją palcami, bo była w ciąży i nie miała nawet chłopaka. Pamiętam, jak płakała nocami, bo ty robiłeś karierę i byłeś szczęśliwy, a ona z brzuchem nie miała żadnych szans na przyszłość, którą mogła mieć, gdybyś nie pojawił się w jej życiu. Ja to pamiętam i nigdy nie pozwolę, żebyś znów pojawił się w życiu mojej córki i wnuczki, jak gdyby nigdy nic, a potem zostawił je jak śmieci!
-Ja nie wiedziałem, że Alison jest w ciąży!- słowa kobiety mocno mnie zabolały, chociaż wiedziałem, że mówi całkowitą prawdę.
-Gówno mnie to obchodzi! Trzeba było się zainteresować, co u twojej byłej dziewczyny! Ale nie, ty wolałeś jeździć po świecie jako wielka gwiazda i zaliczać jakieś małolaty, co? Oh błagam, nie ukrywaj, każda gwiazda tak robi. Możesz mieć każdą, to korzystasz, jesteś tylko facetem.
-Proszę pani, Louis…- Nicki przerwała jej, próbując choć trochę mnie obronić.
-Nicki, nie wtrącaj się. Louis nigdy nie dostanie Rose i Alison, już ja tego dopilnuję. Teraz możesz wyjść, w zasadzie to musisz. Wynoś się, Tomlinson.
-To jest moja córka, nie masz prawa…
-Teraz jestem dla ciebie panią, nie jesteś dla mnie już nikim ważnym- warknęła, patrząc na mnie z jawną nienawiścią.
-Mam prawo spotykać się ze swoją córką- syknąłem, tracąc cierpliwość.
-Twoją córką? Ona jest twoją córką tylko z biologicznego punktu widzenia. Nazywa się Rose Walker, nie Tomlinson, w dokumentach ma wpisane „ojciec nieznany”, więc jak śmiesz mówić, że to twoja córka?!
-Nie zostawię tak tego.
-Świetnie. Powiedziałeś już wszystko, co chciałeś? Teraz się wynoś i nie wracaj tu więcej. Ah, lepiej, żebym w szpitalu też cię nie spotkała, bo nie ręczę za siebie- ostry ton kobiety i szeroko otwarte drzwi wejściowe jasno zasugerowały mi, co powinienem zrobić.
-Jeszcze się spotkamy. Żegnam- odpowiedziałem i wyszedłem, trzaskając drzwiami.
                Nie zdążyłem dojść do samochodu, kiedy usłyszałem swoje imię. Odwróciłem się w stronę biegnącej do mnie Nicki i spojrzałem na nią z wściekłością.
-Co chcesz?
-Ej, nie tak ostro, chciałam ci pomóc.
-Gówno wyszło, jak widzisz- warknąłem, otwierając samochód i do niego wsiadając. Dziewczyna nie czekając na moje pozwolenie, wsiadła do środka.
-Nie koniecznie. Wiesz jaka jest matka Alison, zawsze przesadza. Jak Aly się obudzi będzie do tego inaczej nastawiona, przecież wiesz.
-Nie wiadomo, kiedy Aly się obudzi. I tak, wiem, że do tego momentu mogę pożegnać się ze spotkaniem mojej córki- warknąłem i odpaliłem silnik. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, jednak po kilku minutach jazdy ponownie rozbrzmiał głos Nicki.
-A gdybym ja wzięła Rose na spacer i ty byś do nas dołączył? Ja mogę się z nią spotykać, a ty zrobisz to tak, żeby pani Walker się nie dowiedziała- powiedziała pewnie McLevis.
-Ty spiskujesz przeciwko niej?- odpowiedziałem zaskoczony, na co dziewczyna zaśmiała się krótko.
-Tak też to możesz nazwać. Jakby nie patrzeć, nikt nie ma prawa zabronić ci spotykać się z Rose. To jak, idziesz na to?
-Jasne, że idę. Dzięki Nicki- uśmiechnąłem się do niej i chwilę później zaparkowałem przed szpitalem. Odwiedzać Alison mi nie zabroni.

20 komentarzy:

  1. Miłość Tomlinsona do Rose i Alison jest cudowna. Pomimo tak długiej przerwy nadal kocha swoją była dziewczynę, a nie znając córki obdarzył ja równie mocnym uczuciem. To jest cudownego. Mam nadzieję, że główną bohaterka wyjdzie cało z tego niefortunnego wypadku i wreszcie uda jej się przebaczyć wszelkie błędy Louisa.
    Cudowny rozdzial, jak zwykle z niecierpliwością czekam na kolejne czesci opowiadania *.*



    Pozdrawiam <3


    i-can-be-your-shelter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny rozdzial :) uwielbiam twoj styl pisania i czekam na nowy rozdzial :)

    xoxo
    -A
    (@Ada_Zak )

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, czekam na nowy <3 [ http://everything-little-things.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcale sie nie dziwie mamie Alison :) Wcale ;D
    Jednak musze przyznac, ze szkoda mi Louisa ;p
    jejku mam nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze z Aly :p
    cUdowny rozdzial dziewczyno! CUDOWNY!
    Masz ogromny talent z, ktorego pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy! ;) Jest to jeden z niewielu blogow, ktory tak mnie wciagnal ;) z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial.
    Zycze ci dalszej weny i zapraszam do mnie ;)

    Pozdrawiam Kaja

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty. Super piszesz. Szkoda mi Lou on chce się spędzić czas z córką. Czekam na nn.
    Pozdrawiam i dziękuje za powiadomienie;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny! Tyle emocji. Tylko żeby Aly nie była potem zła na Nicki za te wszystkie spiski ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny, jeju mam nadzieje,że wszystko będzie dobrze ;****
    szkoda mi Louis'a,że nie może się spotykać z córeczką ;cc
    miło ze strony Nicki że mu pomaga. xx
    Rozdział jest CUDOWNY!
    czekam na nowy!
    ZAPRASZAM DO MNIE: http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. No sweety.. Nie wiem od czego zacząć.. Hmm.. Dziękuję ci za wczorajsze wspieranie na tt no i za dedykacje ! Wiem że wiesz ale cię kocham ;3 Uwielbiam Nicki i nie dziwie się mamie Aly.. Jednak współczuje Lou, dobrze ze ma chłopców no i ze Nicki mu pomogą.. Jednak kurde.. Oby się obudziła. Wiek ze pisze nie zrozumiale ale kurde znów mam gorączkę hahahaha moje szczęście :D co by tu jeszcze napisać.. To ze cię kocham wiesz, że jestem twoją fanką tez to że dzięki dobie dołączyłam do TWFamily też. Grr.. O wiem ! Nie wiem tylko gdzie ta ukryta prawda albo jestem głupia xD Btw cieszę się ze wróciła ci wena ! :3
    Love yaaa, Maddi

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej... Rozdział jest świetny. Nie będę pisała długiego komentarza, bo poza tym, że piszesz niesamowicie nie wiem co pisać. ;)

    Pozdrawiam i czekam na nowy.
    the--end-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow O_O. Ty masz niesamowity talent. Dzisiaj znalazłam twój blog, ale nie mogłam oderważ się od niego *_* . Niesamowicie umniesz zainteresować człowieka i mam nadzieję że napiszesz następny rozdział szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super :)
    Rozumiem mamę Alison, w końcu ona jest matką i widziała cierpienie swojego dziecka więc teraz nie chce pomóc czy być miłą dla osoby która była przyczyną cierpienia.
    Mam pewne podejrzenia jak dalej potoczy się akcja, ale pewna nie jestem ;) Tak sobie myślę że jakby potoczyła się tak jak się spodziewam było by fantastycznie ;) [myślę że Aly straci pamięć].
    @TeleDul

    OdpowiedzUsuń
  12. wow, cudowne. *,*
    czekam na następny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny rozdział :D czekam na następny :D


    możesz mnie informować o rozdziałach tutaj :D : @AdriannaNogiec

    OdpowiedzUsuń
  14. Louis jako ojciec, WOW. Czekam z niecierpliwością jak będą się układały jego stosunku s córka :)

    OdpowiedzUsuń
  15. cudowny rozdział i bardzo mnie cieszy :))że jest długi oby tak dalej :DD czekam na następny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Ommm *_* Ciekawy rozdział, liczę na szybkie spotkanie Lou z Rose ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny :)zreszta jak zawsze ;) nie moge sie doczekac nastepnego :)

    OdpowiedzUsuń
  18. uwieelbiam <3 możesz mnie dalej informować? @julciaaaak

    OdpowiedzUsuń