@maxsdream
***
1 kwietnia 2012 roku.
-Rose, przestań!
Brakowało mi autorytetu. Powinnam
radzić sobie o wiele lepiej, ponieważ jestem matką od ponad roku, ale wciąż
czułam, że jestem w tym beznadziejna. Lubiłam dzieci. Lubiłam je do chwili, w
której zostawałam z nimi na dłużej niż dwie minuty sama, a one pokazywały swoje
prawdziwe „ja”.
Wszystko zmieniło się dwa lata
temu, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Byłam szczęśliwa, wręcz
cholernie szczęśliwa, pomimo tego, że miałam marne osiemnaście lat życia za
sobą. Powodem, przez który cieszyłam się z ciąży, był On. Kochający, cudowny,
przystojny, utalentowany i mój. Louis
Tomlinson.
To miał być najszczęśliwszy dzień
naszego życia. Podczas randki z okazji spędzenia pełnego roku razem, miałam
powiedzieć mu, że jestem w ciąży. On miał się cieszyć, obiecać, że zawsze
będzie przy nas i poprosić mnie, bym za niego wyszła. Ale oczywiście, gdyby
wszystko było takie piękne i proste, to byłaby to historia romantyczna, a nie
moje życie.
-Louis, muszę ci coś powiedzieć-
zaczęłam z uśmiechem, łapiąc go przez stolik za rękę. Zamówiliśmy jedzenie i
właśnie czekaliśmy na realizację zamówienia, więc chciałam wykorzystać tą
chwilę.
-Ja też ci coś muszę
powiedzieć, Aly- przygryzł nerwowo wargę i uśmiechnął się niepewnie.
-Mów pierwszy. Ja mogę
poczekać.
-Al, sądzę…
Przemyślałem kilka spraw i uważam, że powinniśmy się rozstać- wydusił, patrząc
na mnie przepraszająco.
-Co? Czemu?
-X Factor, to
wszystko… Ja nie chcę, żebyś cierpiała przez to, że ciągle mnie nie będzie. Nie
możemy być razem, nie teraz.
-Jeżeli nie teraz to
kiedy?- nie wierzyłam w to, co mówił.
-Na pewno nie teraz.
Teraz to nie jest czas dla nas. Przepraszam Aly.
-To nie jest głupi
żart, prawda? Nie roześmiejesz się i nie powiesz, że żartowałeś?
-Nie żartuję. To
koniec.
Ten dzień, w którym po raz
pierwszy trzymałam ją w rękach, małą, czerwoną i rozryczaną, pamiętam jakby był
wczoraj. Pamiętam strach, który towarzyszył mi przez dziewięć miesięcy,
niepewność, czy jestem gotowa zostać matką. Pamiętam radość, gdy Rose przyszła
na świat, a potem rozpacz, że będzie miała tylko mamę. Początki były cholernie
trudne. Pierwsze tygodnie życia Rosie mogłam zaliczyć do najgorszych.
Pieluszki, karmienie, płacz, skomlenie, kolki, bezsenność. Przetrwałam to tylko
i wyłącznie dzięki rodzicom. Gdyby nie oni, moja córeczka żyłaby w chlewie.
Teraz było inaczej. Dawałam sobie
radę, znalazłam pracę, wynajmowałam mieszkanie w Doncaster i… jakoś nam się
wiodło.
Jednak byłoby znacznie prościej, gdyby
moja córka nie należała do najbardziej nieznośnych dzieci, jakie kiedykolwiek
znałam.
Po niewielkim mieszkaniu,
mieszczącym się na trzecim piętrze starej kamienicy, rozległ się potworny huk, a
zaraz po tym ogłuszający płacz. Szybko przybiegłam do salonu, w którym bawiła
się moja córeczka i wzięłam ją na ręce, starając się zapanować nad nerwami.
Spojrzałam na leżący na podłodze zbity wazon i głęboko odetchnęłam. Nie miałem
pojęcia, jak taki mały brzdąc mógł zrzucić z półki spory i na pewno ciężki
wazon.
–Ciii, mamusia nie jest zła. Nic ci nie jest, nie płacz–
wymruczałam, gładząc Rosie po głowie, która chlipała, schowana w moją szyję.
Kołysałam ją w ramionach, powoli
uspokajając, aż płacz został zastąpiony pojedynczym czknięciem. Rose spojrzała
na mnie zaczerwienionymi oczkami, które zdecydowanie za bardzo przypominały
oczy jej taty. Wpadający w szarość błękit jej tęczówek za każdym razem
przypominał mi o Louisie. Tylko oczy miała po nim, poza nimi w każdym szczególe
była podobna do mnie.
– Nie ciąci mama– wydusiła, małą piąstką ocierając łzy.
Uśmiechnęłam się do niej, a ona czując, że nie będę krzyczeć, odwzajemniła
uśmiech.
Jedyną osobą, która miała jakiś
wpływ na Rose, była Nicole. Nicole McLevis poznałam pierwszego dnia pobytu w
przedszkolu, do którego poszłam jako trzyletnie dziecko. Od tamtego momentu
byłyśmy nierozłączne i z całkowitą pewnością mogłam powiedzieć, że Nicole wie o
mnie więcej, niż ja sama. Rose ją ubóstwiała, zapewne dlatego, że Nicole sama
była dużym dzieckiem i zawsze chętnie bawiła się z nią w przeróżne zabawy.
– Mama musi posprzątać, bo zaraz przyjdzie Nicki, wiesz?-
włożyłam Rosie do kojca pełnego zabawek, wiedząc, że zajmą jej uwagę na
maksymalnie pięć minut.
-Nikiiiiiii!– mała klasnęła w dłonie, natychmiast się
rozpromieniając i całkowicie zapominając, o wylanych przed chwilą łzach. Zajęła
się sfatygowanym misiem, więc zaczęłam sprzątać zbity wazon. Pozbierałam
wszystkie części i rozejrzałam się po mieszkaniu. Zdecydowanie przypominało
pobojowisko i zdecydowanie potrzebowało generalnego sprzątania, na które
zdecydowanie nie miałam czasu. Kiedy nie pracowałam, zajmowałam się Rose, a
wtedy nie było czasu na sprzątanie. Poza tym, Rosie była osobą, która wybitnie
nie lubiła porządku i w ciągu dziesięciu sekund potrafiła zrobić wokół siebie
taki bałagan, że często nie dało się jej przez niego zobaczyć. Nawet nie
zamierzałam sprzątać tego bałaganu,
zgarnęłam jedynie kilka zabawek, które stanowiły potencjalne zagrożenie.
-Mama!- wrzask Rosie ponownie rozniósł się po mieszkaniu.
Odwróciłam się do niej i zobaczyłam, że stoi oparta o ramę kojca i patrzy na
mnie rozzłoszczona.
–Co się stało?– spytałam, a ona tylko wskazała władczo na
misia, którego chwilę wcześniej przełożyłam spod swoich nóg na fotel.- Co z tym
misiem?
–Daj– powiedziała tylko, nadal wskazując pulchnym paluszkiem
na zabawkę i nie ukazując ani trochę prośby w swojej wypowiedzi. Zdecydowanie
zbyt wiele czasu spędzała z Nicki, a jej należało wpoić kilka zasad moralnych i
nauczyć, jak mówi się „proszę” i „przepraszam”. W tym samym momencie usłyszałam
pukanie do drzwi, więc wrzuciłam tylko miśka do kojca i poszłam je otworzyć. Za
drzwiami stała Nicole w swoim tradycyjnym stroju: dżinsach, bluzie i trampkach
ze związanymi w kucyk blond włosami. Cmoknęła mnie w policzek i nic nie mówiąc
ruszyła do salonu. Już po chwili mieszkanie wypełniło się piskiem Rosie i
śmiechem Nicole.
– Co mój aniołeczek robił cały dzień? Gdzie moja kluseczka?
Tutaj jest!- wywróciłam oczami, patrząc jak Nicki wyciąga dziewczynkę z kojca i
unosi wysoko do góry. Rose śmiała się głośno, kopiąc nogami w powietrzu.
– Jaka ty jesteś ciężka! Czym ta mama cię karmi, co?
Niedługo będziesz większa nawet od Nicki!– okręciła się dookoła, unosząc małą
jeszcze wyżej.
– Nicki?– moja przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco.
Zastanawiałam się, czy się śmiać, czy raczej płakać. – Brałaś coś dzisiaj?
McLevis posłała mi krzywe
spojrzenie.
–Bawiłam się z dziećmi w „Stary niedźwiedź mocno śpi” przez
bite trzy godziny, a potem w Ciuciubabkę. Myślisz, że to od tego? Nadal jestem
odrobinę ogłupiała.
– Tak… – odparłam powoli. Płacz był bardziej odpowiedni. –
To pewnie dlatego.
Nicki pracowała jako
wolontariuszka w hospicjum dla dzieci, gdzie zdecydowanie czuła się na miejscu.
Maluchy ją uwielbiały, rodzice darzyli szacunkiem i wdzięcznością, za wprowadzenie
chociaż odrobiny radości na twarze ich chorych dzieci, a współpracownicy nie
ukrywali do niej sympatii.
– Rzucaj, Rosie.
Spojrzałam w górę akurat w momencie, gdy w moją stronę
nadlatywał pluszowy miś. Sprawnie chwyciłam go w powietrzu, a w pokoju rozległ
się jęk niezadowolenia.
– Nicki, co to miało być?- syknęłam.
– Co?
– Masz zły wpływ na moją córkę.
– Daj spokój. Po prostu wypełniam obowiązki fajnej cioci.
Jak ma się taką sztywną mamę, to czasami trzeba się roze…
Zamilkła, gdy zobaczyła, że zabijam
ją wzrokiem. Przygryzła wargę i posadziła Rose na swoich kolanach, przodem do
siebie.
–Rose Walker– powiedziała poważnie. – Nie wolno rzucać w
innych zabawkami. Nawet jeśli to świetna zabawa– syknęłam ostrzegawczo. –
Po prostu nie rzucaj w nikogo zabawkami.
Rose pokiwała głową, pochylając
się do przodu i wtulając w szyję Nicki. Oczy dziewczyny zalśniły radośnie i z
czułością, gdy głaskała ją po brązowych loczkach. Lubiłam patrzeć na nich w
takich momentach. Były to jedyne chwile, kiedy ani Rose, ani Nicki nie
doprowadzały mnie do szału. Z rozmyślań wyrwał mnie głos przyjaciółki.
-Wiesz, kto jutro ma odwiedzić hospicjum?
-Kto?
-Louis. Podobno przyjechał do domu na wakacje…- dalsza część
wypowiedzi dziewczyny była dla mnie obojętna.
Louis wrócił do domu. I tylko to
się liczyło.
świetne ♥ świetne ♥ świetne ♥ Kiedy następny rozdział ??
OdpowiedzUsuń:o fajny :)
OdpowiedzUsuńczekam na nn x
Geniusz z Ciebie.
OdpowiedzUsuńJuż dodaję do obserwowanych.
Widzę, że cudowną historię zaczynasz nam tworzyć :DD
Czekam na kolejne części <33
Buziak <33
http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/
Kolejne świetne opowiadanie ! ;) Cieszę się że dalej będziesz pisała opowiadania bo robisz to naprawdę super. ;3
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Aly.
+mogłabyś dodać zakładkę " Bohaterowie " bo wgl nie wiem jak te trzy dziewczyny wyglądają ;D
Pozdrawiam Mila z fable--or-dream.blogspot.com/
Zapowiada się świeetnie! : ) Coś innego :)
OdpowiedzUsuńomnomnomnomnom wyczuwam nowe ulubione opowiadanie <3. x
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Ciekawie sie zapowiada ;) V.
OdpowiedzUsuńNo to zaczynam czytać Twoje nowe opowiadanie <3
OdpowiedzUsuń@MissKarcia15
Ciekawie się zapowiada;p W kogo ta Rose taka niegrzeczna ? Hahaha
OdpowiedzUsuńZajebiscie ! ;) czekam na nn i dodaję do obserwowanych ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie :) www.theoryoflove2.blogspot.com
bardzo ciekawie się zaczyna czekam na kolejne i polecam http://lovestoryforevers.blogspot.com/ tego bloga który prowadzę ja
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę fajnie! Czekam na następny rozdział! <33
OdpowiedzUsuńświetnie jeest ;3
OdpowiedzUsuńsuper! Czekam na nowy x
OdpowiedzUsuńPodoba mi się , fajnie piszesz.
OdpowiedzUsuńPowodzenia i buziaki :*:*
Świetne świetne świetne : ) uwielbiam to : * czekam na nowy : )
OdpowiedzUsuńxoxo
- A
Zapowiada się cudnie:)
OdpowiedzUsuńI nareszcie jest więcej Louisia Xxxxx
ommoomom już mi się podoba i Lou do tego :***
OdpowiedzUsuńawwww... świetny *.* czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńWidzę, że zaczynasz tworzyć kolejne wspaniałe opowiadanie. Pomysł mi się podoba, jestem ciekawa jak dalej pociągniesz tą historię.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział.
Możesz mnie o nim poinformować na twitterze,proszę?
@_karolaaa_ xx
oo widzę bardzo oryginalny pomysł na bloga ;)
OdpowiedzUsuńjesteś pewna że roczne dziecko potrafi już tak dobrze mówić i wszystko rozumie ? w sensie to, że rozbiła wazon itd. ?
mój braciszek ma 2 latka i jeszcze do końca nie opanował sztuki mówienia, nie wspominając o tym zachowaniu...
ale może on jest jakiś opóźniony? zaczynam się martwić...;/
no w koncu cos nowego jestem taka dumna z ciebie i zakochalam sie w tym opowiadaniu i czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńzapowiada się naprawdę fajnie! powodzenia! :D xx
OdpowiedzUsuńjeśli możesz to informuj mnie na tt o nowym rozdziale! :) @sinsandra
Jako twoja fanka mówię że jest cudnie xD ciekawi mnie co powie na to Lou... Czy jej uwierzy.. Za dużo kropek wybacz :( btw. Założysz kiedyś coś strikte o TW albo nie ff, z ciekawości pytam :P
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada. Czekam na kolejny rozdział;))
OdpowiedzUsuń