niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 1.

Po prostu... mam nadzieję, że Wam się spodoba. :) 
@maxsdream
***
1 kwietnia 2012 roku. 

-Rose, przestań!
Brakowało mi autorytetu. Powinnam radzić sobie o wiele lepiej, ponieważ jestem matką od ponad roku, ale wciąż czułam, że jestem w tym beznadziejna. Lubiłam dzieci. Lubiłam je do chwili, w której zostawałam z nimi na dłużej niż dwie minuty sama, a one pokazywały swoje prawdziwe „ja”.
Wszystko zmieniło się dwa lata temu, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Byłam szczęśliwa, wręcz cholernie szczęśliwa, pomimo tego, że miałam marne osiemnaście lat życia za sobą. Powodem, przez który cieszyłam się z ciąży, był On. Kochający, cudowny, przystojny, utalentowany i mój. Louis Tomlinson.
To miał być najszczęśliwszy dzień naszego życia. Podczas randki z okazji spędzenia pełnego roku razem, miałam powiedzieć mu, że jestem w ciąży. On miał się cieszyć, obiecać, że zawsze będzie przy nas i poprosić mnie, bym za niego wyszła. Ale oczywiście, gdyby wszystko było takie piękne i proste, to byłaby to historia romantyczna, a nie moje życie.
-Louis, muszę ci coś powiedzieć- zaczęłam z uśmiechem, łapiąc go przez stolik za rękę. Zamówiliśmy jedzenie i właśnie czekaliśmy na realizację zamówienia, więc chciałam wykorzystać tą chwilę.
-Ja też ci coś muszę powiedzieć, Aly- przygryzł nerwowo wargę i uśmiechnął się niepewnie.
-Mów pierwszy. Ja mogę poczekać.
-Al, sądzę… Przemyślałem kilka spraw i uważam, że powinniśmy się rozstać- wydusił, patrząc na mnie przepraszająco.
-Co? Czemu?
-X Factor, to wszystko… Ja nie chcę, żebyś cierpiała przez to, że ciągle mnie nie będzie. Nie możemy być razem, nie teraz.
-Jeżeli nie teraz to kiedy?- nie wierzyłam w to, co mówił.
-Na pewno nie teraz. Teraz to nie jest czas dla nas. Przepraszam Aly.
-To nie jest głupi żart, prawda? Nie roześmiejesz się i nie powiesz, że żartowałeś?
-Nie żartuję. To koniec.
Ten dzień, w którym po raz pierwszy trzymałam ją w rękach, małą, czerwoną i rozryczaną, pamiętam jakby był wczoraj. Pamiętam strach, który towarzyszył mi przez dziewięć miesięcy, niepewność, czy jestem gotowa zostać matką. Pamiętam radość, gdy Rose przyszła na świat, a potem rozpacz, że będzie miała tylko mamę. Początki były cholernie trudne. Pierwsze tygodnie życia Rosie mogłam zaliczyć do najgorszych. Pieluszki, karmienie, płacz, skomlenie, kolki, bezsenność. Przetrwałam to tylko i wyłącznie dzięki rodzicom. Gdyby nie oni, moja córeczka żyłaby w chlewie.
Teraz było inaczej. Dawałam sobie radę, znalazłam pracę, wynajmowałam mieszkanie w Doncaster i… jakoś nam się wiodło.
Jednak byłoby znacznie prościej, gdyby moja córka nie należała do najbardziej nieznośnych dzieci, jakie kiedykolwiek znałam.
Po niewielkim mieszkaniu, mieszczącym się na trzecim piętrze starej kamienicy, rozległ się potworny huk, a zaraz po tym ogłuszający płacz. Szybko przybiegłam do salonu, w którym bawiła się moja córeczka i wzięłam ją na ręce, starając się zapanować nad nerwami. Spojrzałam na leżący na podłodze zbity wazon i głęboko odetchnęłam. Nie miałem pojęcia, jak taki mały brzdąc mógł zrzucić z półki spory i na pewno ciężki wazon.
–Ciii, mamusia nie jest zła. Nic ci nie jest, nie płacz– wymruczałam, gładząc Rosie po głowie, która chlipała, schowana w moją szyję.  
Kołysałam ją w ramionach, powoli uspokajając, aż płacz został zastąpiony pojedynczym czknięciem. Rose spojrzała na mnie zaczerwienionymi oczkami, które zdecydowanie za bardzo przypominały oczy jej taty. Wpadający w szarość błękit jej tęczówek za każdym razem przypominał mi o Louisie. Tylko oczy miała po nim, poza nimi w każdym szczególe była podobna do mnie.
– Nie ciąci mama– wydusiła, małą piąstką ocierając łzy. Uśmiechnęłam się do niej, a ona czując, że nie będę krzyczeć, odwzajemniła uśmiech.
Jedyną osobą, która miała jakiś wpływ na Rose, była Nicole. Nicole McLevis poznałam pierwszego dnia pobytu w przedszkolu, do którego poszłam jako trzyletnie dziecko. Od tamtego momentu byłyśmy nierozłączne i z całkowitą pewnością mogłam powiedzieć, że Nicole wie o mnie więcej, niż ja sama. Rose ją ubóstwiała, zapewne dlatego, że Nicole sama była dużym dzieckiem i zawsze chętnie bawiła się z nią w przeróżne zabawy.
– Mama musi posprzątać, bo zaraz przyjdzie Nicki, wiesz?- włożyłam Rosie do kojca pełnego zabawek, wiedząc, że zajmą jej uwagę na maksymalnie pięć minut.
-Nikiiiiiii!– mała klasnęła w dłonie, natychmiast się rozpromieniając i całkowicie zapominając, o wylanych przed chwilą łzach. Zajęła się sfatygowanym misiem, więc zaczęłam sprzątać zbity wazon. Pozbierałam wszystkie części i rozejrzałam się po mieszkaniu. Zdecydowanie przypominało pobojowisko i zdecydowanie potrzebowało generalnego sprzątania, na które zdecydowanie nie miałam czasu. Kiedy nie pracowałam, zajmowałam się Rose, a wtedy nie było czasu na sprzątanie. Poza tym, Rosie była osobą, która wybitnie nie lubiła porządku i w ciągu dziesięciu sekund potrafiła zrobić wokół siebie taki bałagan, że często nie dało się jej przez niego zobaczyć. Nawet nie zamierzałam  sprzątać tego bałaganu, zgarnęłam jedynie kilka zabawek, które stanowiły potencjalne zagrożenie.
-Mama!- wrzask Rosie ponownie rozniósł się po mieszkaniu. Odwróciłam się do niej i zobaczyłam, że stoi oparta o ramę kojca i patrzy na mnie rozzłoszczona.
–Co się stało?– spytałam, a ona tylko wskazała władczo na misia, którego chwilę wcześniej przełożyłam spod swoich nóg na fotel.- Co z tym misiem?
–Daj– powiedziała tylko, nadal wskazując pulchnym paluszkiem na zabawkę i nie ukazując ani trochę prośby w swojej wypowiedzi. Zdecydowanie zbyt wiele czasu spędzała z Nicki, a jej należało wpoić kilka zasad moralnych i nauczyć, jak mówi się „proszę” i „przepraszam”. W tym samym momencie usłyszałam pukanie do drzwi, więc wrzuciłam tylko miśka do kojca i poszłam je otworzyć. Za drzwiami stała Nicole w swoim tradycyjnym stroju: dżinsach, bluzie i trampkach ze związanymi w kucyk blond włosami. Cmoknęła mnie w policzek i nic nie mówiąc ruszyła do salonu. Już po chwili mieszkanie wypełniło się piskiem Rosie i śmiechem Nicole.
– Co mój aniołeczek robił cały dzień? Gdzie moja kluseczka? Tutaj jest!- wywróciłam oczami, patrząc jak Nicki wyciąga dziewczynkę z kojca i unosi wysoko do góry. Rose śmiała się głośno, kopiąc nogami w powietrzu.
– Jaka ty jesteś ciężka! Czym ta mama cię karmi, co? Niedługo będziesz większa nawet od Nicki!– okręciła się dookoła, unosząc małą jeszcze wyżej.
– Nicki?– moja przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco. Zastanawiałam się, czy się śmiać, czy raczej płakać. – Brałaś coś dzisiaj?
McLevis posłała mi krzywe spojrzenie.
–Bawiłam się z dziećmi w „Stary niedźwiedź mocno śpi” przez bite trzy godziny, a potem w Ciuciubabkę. Myślisz, że to od tego? Nadal jestem odrobinę ogłupiała.
– Tak… – odparłam powoli. Płacz był bardziej odpowiedni. – To pewnie dlatego.
Nicki pracowała jako wolontariuszka w hospicjum dla dzieci, gdzie zdecydowanie czuła się na miejscu. Maluchy ją uwielbiały, rodzice darzyli szacunkiem i wdzięcznością, za wprowadzenie chociaż odrobiny radości na twarze ich chorych dzieci, a współpracownicy nie ukrywali do niej sympatii.
– Rzucaj, Rosie.
Spojrzałam w górę akurat w momencie, gdy w moją stronę nadlatywał pluszowy miś. Sprawnie chwyciłam go w powietrzu, a w pokoju rozległ się jęk niezadowolenia.
– Nicki, co to miało być?- syknęłam.
– Co?
– Masz zły wpływ na moją córkę.
– Daj spokój. Po prostu wypełniam obowiązki fajnej cioci. Jak ma się taką sztywną mamę, to czasami trzeba się roze…
Zamilkła, gdy zobaczyła, że zabijam ją wzrokiem. Przygryzła wargę i posadziła Rose na swoich kolanach, przodem do siebie.
–Rose Walker– powiedziała poważnie. – Nie wolno rzucać w innych zabawkami. Nawet jeśli to świetna zabawa– syknęłam ostrzegawczo. – Po prostu nie rzucaj w nikogo zabawkami.
Rose pokiwała głową, pochylając się do przodu i wtulając w szyję Nicki. Oczy dziewczyny zalśniły radośnie i z czułością, gdy głaskała ją po brązowych loczkach. Lubiłam patrzeć na nich w takich momentach. Były to jedyne chwile, kiedy ani Rose, ani Nicki nie doprowadzały mnie do szału. Z rozmyślań wyrwał mnie głos przyjaciółki.
-Wiesz, kto jutro ma odwiedzić hospicjum?
-Kto?
-Louis. Podobno przyjechał do domu na wakacje…- dalsza część wypowiedzi dziewczyny była dla mnie obojętna.
Louis wrócił do domu. I tylko to się liczyło.

25 komentarzy:

  1. świetne ♥ świetne ♥ świetne ♥ Kiedy następny rozdział ??

    OdpowiedzUsuń
  2. Geniusz z Ciebie.
    Już dodaję do obserwowanych.
    Widzę, że cudowną historię zaczynasz nam tworzyć :DD
    Czekam na kolejne części <33


    Buziak <33

    http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejne świetne opowiadanie ! ;) Cieszę się że dalej będziesz pisała opowiadania bo robisz to naprawdę super. ;3
    Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Aly.
    +mogłabyś dodać zakładkę " Bohaterowie " bo wgl nie wiem jak te trzy dziewczyny wyglądają ;D

    Pozdrawiam Mila z fable--or-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się świeetnie! : ) Coś innego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. omnomnomnomnom wyczuwam nowe ulubione opowiadanie <3. x

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ! Ciekawie sie zapowiada ;) V.

    OdpowiedzUsuń
  7. No to zaczynam czytać Twoje nowe opowiadanie <3
    @MissKarcia15

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawie się zapowiada;p W kogo ta Rose taka niegrzeczna ? Hahaha

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebiscie ! ;) czekam na nn i dodaję do obserwowanych ;*

    Zapraszam też do mnie :) www.theoryoflove2.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo ciekawie się zaczyna czekam na kolejne i polecam http://lovestoryforevers.blogspot.com/ tego bloga który prowadzę ja

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapowiada się naprawdę fajnie! Czekam na następny rozdział! <33

    OdpowiedzUsuń
  12. Podoba mi się , fajnie piszesz.
    Powodzenia i buziaki :*:*

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne świetne świetne : ) uwielbiam to : * czekam na nowy : )

    xoxo
    - A

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapowiada się cudnie:)
    I nareszcie jest więcej Louisia Xxxxx

    OdpowiedzUsuń
  15. ommoomom już mi się podoba i Lou do tego :***

    OdpowiedzUsuń
  16. awwww... świetny *.* czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Widzę, że zaczynasz tworzyć kolejne wspaniałe opowiadanie. Pomysł mi się podoba, jestem ciekawa jak dalej pociągniesz tą historię.
    Czekam na nowy rozdział.
    Możesz mnie o nim poinformować na twitterze,proszę?

    @_karolaaa_ xx

    OdpowiedzUsuń
  18. oo widzę bardzo oryginalny pomysł na bloga ;)
    jesteś pewna że roczne dziecko potrafi już tak dobrze mówić i wszystko rozumie ? w sensie to, że rozbiła wazon itd. ?
    mój braciszek ma 2 latka i jeszcze do końca nie opanował sztuki mówienia, nie wspominając o tym zachowaniu...
    ale może on jest jakiś opóźniony? zaczynam się martwić...;/

    OdpowiedzUsuń
  19. no w koncu cos nowego jestem taka dumna z ciebie i zakochalam sie w tym opowiadaniu i czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  20. zapowiada się naprawdę fajnie! powodzenia! :D xx
    jeśli możesz to informuj mnie na tt o nowym rozdziale! :) @sinsandra

    OdpowiedzUsuń
  21. Jako twoja fanka mówię że jest cudnie xD ciekawi mnie co powie na to Lou... Czy jej uwierzy.. Za dużo kropek wybacz :( btw. Założysz kiedyś coś strikte o TW albo nie ff, z ciekawości pytam :P

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajnie się zapowiada. Czekam na kolejny rozdział;))

    OdpowiedzUsuń