I jakkolwiek ten
rozdział wyszedł, przepraszam, ale był dla mnie wyjątkowo trudny do napisania.
@maxsdream
***
26 maja 2012 roku.
Nerwowo
stukałam nogą o podłogę, gdy po pomieszczeniu rozchodził się niecierpliwy rytm
powstały po kontakcie palców z drewnianą powierzchnią stołu. Nienawidziłam czekać ponad wszystko, a od
blisko dwudziestu minut siedziałam w kuchni Harry’ego, obracając w rękach kubek
z kawą w wyczekiwaniu, aż chłopak się wykąpie i będziemy mogli wyjść na spacer.
Miałam dość, a zirytowanie przejmowało nade mną kontrolę, gdy w końcu dźwięk
wody lecącej spod prysznica ucichł, a zastąpił go głośny wulgaryzm wypływający
z ust Harry’ego, który najwidoczniej poślizgnął się na mokrych kafelkach.
Uśmiechnęłam się z politowaniem i wypiłam ostatnie łyki gorzkiego napoju.
Gdy
odstawiałam kubek do zmywarki, w kuchni pojawił się wyczekiwany chłopak. Ubrany
jedynie w czarne bokserki i z mokrymi włosami, z których wciąż spadały kropelki
wody spojrzał na mnie nieokreślonym wzorkiem.
-Nasze wyjście chyba nie wypali- powiedział sucho, sięgając
po szklankę i nalewając do niej soku. Zamurowało mnie.
-Co? Czekam na ciebie pół godziny, a ty mówisz, że nie
wychodzimy?- warknęłam, patrząc na niego ze złością.
-Coś mi wypadło, sorry- wywrócił oczami, odpowiadając takim
tonem, jakbym była jego matką i kazała mu się uczyć.
-Nawet nie stać cię na głupie przepraszam- syknęłam, a on
westchnął głośno.
-Boże, Aly, o co ty się tak spinasz? Czemu ten spacer jest
dla ciebie taki ważny, co?
-Bo chciałam ci coś powiedzieć!- odpowiedziałam,
niezrozumiale ruszając rękami.
-To mów teraz. Byle szybko, spieszy mi się- rzucił, wyjmując
z lodówki jakiś jogurt i zabierając się za jego jedzenie. Dajesz Aly, teraz
albo nigdy.
-Harry, ja… Ja…- zacięłam się.
-Ty?
-Będziemy rodzicami Harry. Jestem w ciąży- wydusiłam i
skupiłam swoje spojrzenie w chłopaku. Brunet zesztywniał, upuszczając jogurt,
który natychmiast rozchlapał się po całej kuchni. Patrzył na mnie z
niedowierzaniem, a jego twarz wyrażała wszystkie emocje. Wszystkie najgorsze emocje. I już wtedy
wiedziałam, co się stanie.
-Pojebało cię Alison?! Jak to kurwa jesteś w ciąży? Co do
chuja znaczy „będziemy rodzicami Harry”?! Mówiłaś, że bierzesz pigułki!-
krzyczał, zbliżając się do mnie coraz bardziej.
-Biorę! Najwidoczniej kiedyś zapomniałam i wtedy to się
stało!- odpowiedziałam obronnie.
-Gówno mnie to obchodzi! Nie zamierzam być ojcem- warknął, a
jego twarz wyrażała czystą furię.
-Nie zmienisz tego- powiedziałam cicho, wewnętrznie czując,
że moja podświadomość triumfuje.
-Oczywiście, że zmienię. Usuniesz tą ciążę i nikomu nie
piśniesz o niej słowa- syknął, na co spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Nie usunę tego dziecka!
-To koniec z nami. Nigdy nie przyznam się do ojcostwa, nie
ważne, co zrobisz. Moi prawnicy cię zjedzą- zagroził, przyjmując na twarz
chłodną maskę, chociaż wiedziałam, że pod nią wrze od złości. Pokręciłam z
zaciśniętymi ustami głową i cicho parsknęłam.
-Wiesz co? Nie ma żadnej ciąży, nie będziesz ojcem, dzięki
Bogu- rzuciłam, patrząc na niego z obrzydzeniem. –To faktycznie koniec Harry,
bo nigdy tak naprawdę mnie nie kochałeś, jeżeli wymiękasz przy pierwszym
problemie, co?
-To był żart? Ty, kurwa, żartowałaś?- nigdy przedtem nie
widziałam go w takim stanie. Początkowe zaskoczenie tak szybko przerodziło się
w wściekłość, że po raz pierwszy poczułam się zagrożona z jego strony.
-To był test, nie żart.
-Jesteś idiotką, skończoną idiotką, Walker. Z kim wymyśliłaś
ten genialny plan, co? Tomlinson podsunął ci ten pomysł?
-Louis nie ma z tym nic wspólnego- warknęłam, odsuwając się
od Harry’ego, który podchodził do mnie coraz bliżej.
-Oh, ależ oczywiście, że ma. Wiesz dlaczego z tobą byłem? Bo
chciałem pokazać mu, jaką jest ciotą. Nawet dziewczyna, która była w nim
zakochana, bez problemu wskoczyła mi do łóżka. I jeszcze jedno: sądzisz, że jak
teraz ze mną zerwiesz i wrócisz do Louisa to coś się zmieni? Nadal będziesz
dziwką, Alison- wysyczał zawistnie, patrząc na mnie wzrokiem przepełnionym
nienawiścią. Poczułam, że do moich oczu napływają łzy.
-Nigdy nic do mnie nie czułeś? To wszystko było kłamstwem?-
spytałam łamiącym się głosem. Styles
zaśmiał się głośno.
-Naprawdę uwierzyłaś, że bym się w tobie zakochał? Byłaś
seksowna, a ja musiałem odegrać się za coś, co Louis zrobił mi w przeszłości. Seks
był dobry, ty robiłaś to, co chciałem, a Louis cierpiał. Układ idealny. Nie
mów, że żałujesz- parsknął śmiechem, już całkowicie zrelaksowany.
-Jesteś śmieciem. Nic nie wartym śmieciem- wyszeptałam, a
moja dłoń wystrzeliła do jego twarzy. Nie chciałam na niego patrzeć ani chwili
dłużej, dlatego bez wahania wyszłam z jego domu.
***
Drżącą
ręką próbowałam trafić kluczem do zamka, raz po raz ponosząc klęskę. Słone łzy
nieustanie wypływały z moich oczu, rozmazując mi obraz, a serce pękało na coraz
mniejsze części. Czułam się wykorzystana i okłamana. Czułam się jak nic nie
warta dziwka.
Gdy
wreszcie udało mi się otworzyć drzwi prowadzące do domu Louisa, wiedziałam, co
muszę zrobić. Upewniłam się, że chłopak wyszedł z Rose na plac zabaw i
chwiejnym krokiem ruszyłam do łazienki. Szybkim ruchem wyciągnęłam z szafki
wiszącej nad umywalką buteleczkę z lekami przeciwbólowymi, kątem oka zauważając
leżącą na najwyższej półce żyletkę. Wahałam się tylko chwilę; jedną, nic nie
znaczącą chwilę.
Kiedy pierwsze nacięcie pojawiło
się na lewym przedramieniu, głośny syk wydostał się spomiędzy moich
zaciśniętych zębów. Bolało, bolało jak
cholera. Do mojego mózgu przedostała się ironiczna myśl, że ten ból jest niczym
w porównaniu z tym po słowach Harry’ego. Kolejne nacięcie było bardziej
precyzyjne, poprowadzone tak, żeby zabolało jak najbardziej się da, ale bez
przecinania większych żył. Ból zamieniał się w satysfakcję, a krew spływająca
po umywalce zabierała ze sobą raniące słowa. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam
się w czerwoną ciecz i wzory, jakie robiła na ceramicznej powierzchni. Gdy
uświadomiłam sobie, że nadgarstek przestał boleć, a jest tylko zdrętwiały,
jeszcze raz przejechałam po jednym z nacięć, pogłębiając je.
***
-Rosie, jak mama zobaczy, że kupiłem ci watę cukrową, to
będzie zła na tatę, wiesz?- zaśmiałem się, otwierając drzwi do swojego domu i
wpuszczając przodem dziewczynkę dumnie dzierżącą w rączce ogromną słodycz.
Szkrab tylko spojrzał na mnie wielkimi, niebieskimi oczkami, nie przerywając
zajadania się watą i szybko podreptał w stronę salonu. Pokręciłem głową z
dezaprobatą nad swoim autorytetem rodzicielskim w stosunku do własnego dziecka,
chociaż w środku roznosiło mnie szczęście z powodu udanego popołudnia.
-Alison? Aly, jesteś już?- zawołałem, nie wiedząc, czy
dziewczyna wróciła już do domu ze spotkania z Harrym. Nikt mi nie odpowiedział,
więc uznałem, że jesteśmy sami i poszedłem za swoją córką, która już rozsiadła
się na dywanie pośród masy zabawek.
-Tati, pobawiś się ze mną?- zapiszczała Rose, wyciągając w
moją stronę jednego ze swoich misiów.
-Tylko umyję ręce, dobrze? Zaraz wracam, słoneczko-
uśmiechnąłem się do niej i szybko poszedłem do łazienki, nie chcąc, żeby długo
czekała.
Już
kiedy zbliżałem się do drzwi łazienkowych coś wydawało mi się nie tak. Światło
się świeciło, a byłem pewny, że wyłączałem je, wychodząc z domu. Gdy
pociągnąłem za klamkę wiedziałem już, co jest nie tak.
Zakrwawiona
Alison siedziała oparta o wannę, w jednym ręku trzymając buteleczkę z jakimiś
lekami, a w drugiej pokrytą krwią żyletkę. Kiedy do mojego mózgu dopłynęła ta
informacja, klęczałem już przy dziewczynie, wyrywając jej z rąk ich zawartość i
potrząsając nią delikatnie. Wydawała się rozkojarzona i praktycznie
nieprzytomna; czułem, że zaraz przestanę się kontrolować ze strachu.
-Aly? Aly, słyszysz mnie?- potrząsałem nią nieprzerwanie,
próbując skupić jej uwagę na sobie.
-Louis, ja… Przepraszam Lou- szepnęła, patrząc na mnie
mętnym spojrzeniem.
-Aly, ile tabletek wzięłaś?!- podniosłem głos, biorąc do
ręki pudełeczko.
-Żadnej. Bałam się, Lou, nie mogłam się zabić- powiedziała
słabo, wtulając się w moją koszulkę. Mocno przytuliłem ją do siebie, nie
zwracając uwagi na to, że jest cała zakrwawiona, a moja bluzka była biała.
Zwróciłem
uwagę tylko na głębokie rany, zdobiące jej nadgarstek, z których wciąż sączyła
się krew.
-Jezu, Aly, dlaczego?- wyszeptałem, przytulając ją jeszcze
bardziej, starając się jednocześnie zapewnić jej jakiekolwiek poczucie
bezpieczeństwa.
-Harry mnie wykorzystał. On mnie nie kochał, Lou. On to
zrobił przez ciebie!- odsunęła się ode mnie gwałtownie, słabo uderzając
pięściami w moją klatkę piersiową. Widziałem jak złość opanowywała jej chude
ciało razem z bezsilnością, a z oczu zaczynają wypływać łzy.
-Aly, przepraszam. Ja nie wiedziałem, Aly, uspokój się-
próbowałem złapać ją do ponownego uścisku, jednak dziewczyna zawzięcie się
szarpała.
-To wszystko przez ciebie Louis. Przez ciebie!- wykrzyknęła,
zanosząc się płaczem. Złapałem jej ramiona i zmusiłem do spojrzenia na siebie.
-Nie miałem pojęcia, że Harry kłamie, rozumiesz? Gdybym
wiedział, to nigdy bym się nie poddał! Nie przestałbym walczyć o ciebie, Aly!
-Przestałeś- wyszeptała z mokrymi od łez policzkami.
Kciukami otarłem je, zanim znów się odezwałem.
-Bo byłaś szczęśliwa, a ja tego chciałem. Nie mogłem robić
nic wbrew tobie- powiedziałem równie cicho.
-A wbrew sobie?- spytała po chwili, patrząc na mnie z uwagą.
-To nie ma znaczenia. Liczyło się twoje szczęście-
odpowiedziałem szczerze, utrzymując jej spojrzenie.
-Więc pocałuj mnie, Louis. Jeżeli nadal liczy się moje
szczęście to pocałuj mnie- szepnęła, a moje serce na chwilę przestało bić.
Nie
mogłem zrobić nic innego, niż połączyć nasze wargi w wolnym i słodkim
pocałunku.
Boże, wreszcie jest. *w*
OdpowiedzUsuńHarold to skurwiel. ;/
a Aly po części jest dziwką, to trzeba przyznać.
co do Lou... To chyba zapomniał, że przecież jest z Eleanor. no, ale kocha Aly, więc to go (po części) usprawiedliwia.
dawaj next, błagam szybko! <3
one-direction-back-off-camera.blogspot.com
marzenia-1d-opowiadania.blogspot.com
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńHazz jest strasznym idiotą, arghhhhh...
Czekam na nn oczywiście (: x
Wreszcie! Tak długo na to czekałam.
OdpowiedzUsuńHarry to idiota. Aly może też jest winna, ale myślę, że to jednak bardziej winna Style'sa.
Nareszcie!! Tak powinno być od początku. Kocham twojego bloga i mam nadzieja jak go zakończysz nadal będziesz pisać bo takiego talentu nie można zmarnować. Kocham <3
OdpowiedzUsuńrozdział wyszedł jak zwykle wspaniale :) a Harry w tym opowiadaniu to najwieksza pizda jakich mało na tym świecie + sorry za słownictwo ale inaczej nie potrafię tego opisać -.-
OdpowiedzUsuńxoxo
- A
Nie mam na to słów.Szczerze mówiąc nawet nie wiem co mogę mądrego napisać w tym komentarzu...
OdpowiedzUsuńJestem okropnie szczęśliwa zawsze chciałam by Aly była z Lou.Mam nadzieję, że planujesz HAPPY END.
Życzę weny i dobrego samopoczucia!
Buziaczki ;*
Nie wiem, naprawdę nie wiem nadal mam mieszane odczucia w stosunku o Aly.... Fakt, faktem Harry ją wykorzystał, ale ona się dała nie była jakimś bezmózgim stworzeniem, wiem była zagubiona bez pamięci i w ogóle, ale sama już nie wiem.
OdpowiedzUsuńA ROZDZIAŁ JEST
Ś
W
I
E
T
N
Y
Masz TALENT i nigdy o tym nie zapominaj, nawet jeśli znajdzie się ktoś kto Cię zjedzie jesteś niesamowita :)
@TeleDul
Jejku, jest cudownie <3
OdpowiedzUsuńOd początku całego opowiadania miałam nadzieję, że Lou będzie z Aly i stworzą wraz z Rose szczęśliwą rodzinę. Pomimo karygodnego wcześniejszego zachowania Aly i tak jej nie znienawidziłam, bo cały czas miałam w myślach ją jako kochającą swoją córkę i byłego chłopaka dziewczynę. Fajnie, że odzyskała pamięć i przejrzała na oczy.
Byleby skończyło się szczęśliwie.
Życzę tak wspaniałych pomysłów jak do tych czas i dużo czasu wolnego na pisanie.
P.S. Z niecierpliwością czekam na 2 rozdział Life is ending (fabuła świetna, trzymająca w napięciu i w końcu coś naprawdę oryginalnego) ;)
Moment, na który czekałam całą wieczność nagle nadszedł. Cudowny *.*
OdpowiedzUsuńOFICJALNIE ZABRAŁAŚ MI ELOUNOR ! emgie, Magda, Mila, Koala itd kocham cię ale w tym momencie nie lubię :( czemu mi to robisz ? :(
OdpowiedzUsuń*stara się uspokoić* Zabiłaś mnie tym rozdziałem. Jak i faktem że Harry jest takim chujem, myślałam że prędzej zrobisz coś Lou, jednak jak zawsze mnie zaskoczyłaś! Czasem cię za to i nawet nienawidzę ale kończy się zawsze pozytywnie ;) Wiedziałam że Aly nie popełni samobójstwa.. zwyczajnie wiedziałam. I ten moment z Rose ! Awww to było naprawdę uroczę :) x
tak po za tym pamiętasz jak mówiłaś że uśmiechasz się widząc moje komentarze ? A więc mam nadzieję że tak będzię i tym razem.. Kocham na zawsze,
Maddi xx
cudne, wspaniałe, aww *.*
OdpowiedzUsuńnie ma to jak nowy rozdział, na poprawę humoru.
CUDO! ♥
awww :) kochany Louis :)
OdpowiedzUsuńno a Harry... co za dupek! :/ nie fajny jest w tym opowiadaniu -.-
ale czekam na nowy, jakże znów świetny, rozdział! :D
awwwwwwwwwwwww kochany Lou ;))))
OdpowiedzUsuńhazz wredny typek xD
czekam na kolejny ;p
Lou <3 A Harold się zachował jak Chuj..
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam ten odcinek byłam zauroczona! Kocham to jak piszesz! jesteś niesamowita. Cieszę się, że tak właśnie toczą się losy bohaterów. Ale czuję lekki niedosyt, nie wiem czym jest to spowodowane. W sumie mimo wszystko jestem zła na Aly. Widzę, że z odcinka na odcinek się zmienia, bo wróciła jej pamięć. Ale pamiętam te odcinki, kiedy cisnęły się łzy do oczu, gdy źle traktowała Louisa. Bo Aly, która była tą wspaniałą dziewczyną, gdzieś wyparowała i za cholerę nie mogę sobie jej przypomnieć... Nie wiem dlaczego.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy Harry jest takim dupkiem, czy tylko takiego zgrywa! W sumie w kilku momentach było widać, że jest w niej zakochany, cholernie zakochany. Nawet używał pare razy słów, że jest najważniejsza. W swoich myślach, niekoniecznie mówiąc jej o tym.
Cały czas zastanawiam się, jaki będzie koniec tego opowiadania. Ale wiem, że jeśli nastąpi ostatni odcinek, to już nigdy więcej nie przeczytam o losach Aly, Lou, El Harrego i reszty zespołu.
W sumie chyba tym niedosytem jest El.. szczerze uwielbiam tę dziewczynę w życiu realnym, ale tutaj jest jeszcze bardziej wyjątkowa. Louis bardzo ją skrzywdzi kiedy powie jej, że wciąż kocha Aly. Chociaż pewnie Eleanor zdaje sobie świetnie z tego sprawę. Tak to tutaj czuje ten niedosyt. Bo Lou bardzo szybko się złamał. Mimo, że Aly go tak potraktowała.
I przypomina mi się moment, kiedy to Louis straszył Aly swoimi prawnikami. A w tym odcinku zrobił to Harry. Sytuacja zabawnie się odwróciła. Tylko obrót tych zdarzeń był inny. Wtedy Aly poszła imprezować, a teraz pocięła sobie żyły. I czy aby na pewno nic nie czułą do Stylesa? Skoro tak się zachowała?
Mam wiele pytań w głowie. Po cichu liczyłam, że odcinek pojawi się dzisiaj, bądź wczoraj. Jednak zobaczymy. Czekam w każdym bądź razie z niecierpliwością i przerzucam cały czas twój blog i odświeżam i wariuję! ;)
Cieszę się, że nie zakończyłaś tej historii 3 odcinki temu, bo umarłabym chyba tracąc możliwość czytania tak wspaniałych słów złożonych w całość. Taką odmienną całość.
Pozdrawiam. B.
boże,boże,boże.
OdpowiedzUsuńwięc tak nie pamiętam za cholerę jak znalazłam twojego bloga,ale to nieistotne.
jak zaczęłam nie mogłam sie oderwać.
więc tak,ale z Harry'ego cwel. sory,ze tak mowie,bo wiele Directioners (którą nie jestem) go wielbi.
ale w tej historii zrobiłaś z niego takiego no..wiesz o co chodzi.
a no i Aly,dziewczyno ale ty teraz masz.
może było to trochę dziwkarskie,ale kochać to wybaczać,nie?
oj,Louis jestem ciekawa co teraz zrobisz..
czy wybierzesz Eleanor czy może Aly?
I ta słodka dziewczynka,znaczy no jak ja ją uwielbiam.
oj,tatuś coś ją rozpieszcza,ale to dobrze.
niech dziecko ma,nie?
i żeby tak miało 2 kochajacych rodzicow.to byloby jeszcze lepiej,no bo mamusia sie nie sprawdziła w ostatnim okresie.
ale to nic,poprawi się.
prawda?
a no i wgl'e to życze ci weny,byś machnęła jakiś fajny rozdział w niedługim czasie.
a i pozdrawiam,i zapraszam na moje:
loud-dream.blogspot.com
szczescie-tak-kiedys-bylo.blogspot.com
zycie-idealne-inaczej.blogspot.com
OMG ten rozdział jest zajebisty uroczy słodki uwielbiam twojego bloga ale Hazza to się głupio zachował jak debli normalnie pewnie dostanie za swoje XDD ale zobaczymy dalej Aly i Lou po prostu mmmmmmmm czekam na następny rozdział ;****
OdpowiedzUsuń