@maxsdream
***
6 kwietnia 2012 roku.
Zwinnie przeciskałam się pomiędzy
stolikami, próbując jak najszybciej i jak najsprawniej obsłużyć gości restauracji.
Nie miałam pojęcia, co się dzisiaj działo, jednak ruch, jaki panował w lokalu przebijał
cały poprzedni rok. Nigdy przedtem nie widziałam tylu gości naraz, a zarazem
nigdy przedtem tak bardzo nie potrzebowałam odpoczynku.
Poprzednią noc spędziłam na
bezsensownym, cholernym rozmyślaniu, nie zmrużając oka do samego rana. Kiedy w
końcu udało mi się przysnąć, Rose stwierdziła, że już się wyspała, a mój
upragniony sen szlag trafił.
Nie było więc powodów do
zdziwienia, że chodziłam rozdrażniona i z wymuszonym uśmiechem obsługiwałam
klientów, marząc o jak najszybszym skończeniu pracy. Jednak jak wszystko idzie
na przekór człowiekowi, to wszystko. Sekunda za sekundą, minuta za minutą,
godzina za godziną. Jeszcze nigdy te sześć marnych godzin pracy nie wlokło się
tak jak dziś.
Chwila mojej nieuwagi i
katastrofa gotowa. Zamyśliłam się i zanosząc do stolika cztery talerze z
gorącymi daniami naraz, zapomniałam o wystającym progu i runęłam do przodu.
Dania wylądowały na podłodze, moim uniformie i ubraniach siedzących najbliżej
gości, talerze zamieniły się w odłamki bezwartościowej porcelany, a po lokalu
rozniósł się gwar rozmów. Zacisnęłam oczy i wciągnęłam głośno powietrze,
próbując nie wybuchnąć płaczem. Nie pomogło.
-ALISON, DO MNIE!- krzyk mojego szefa szybko rozbrzmiał w
moich uszach. Podniosłam się, czując całkowitą i obezwładniającą bezsilność,
pospiesznie przepraszając gości, skierowałam się w kierunku czerwonego od
złości szefa. –Co to do cholery ma być?! Chodzić nie umiesz?!
-Przepraszam szefie, nie zauważyłam…- zauważyłam, jednak
mężczyzna szybko mi przerwał.
-Nie zauważyłaś?! Żartujesz sobie?! To poważna restauracja,
zobacz ile jest gości! Każdy z nich powie w mieście, że pracuje tu niedorozwinięta
ruchowo kelnerka!
-Szefie, ja naprawdę…
-Sprzątaj ten syf, przeproś gości i wynoś się. Zwalniam cię,
oczywiście wszystkie koszty poniesiesz z ostatniej pensji- syknął, z
wściekłością patrząc na mój ubrudzony strój.
-Błagam szefie! Mam małe dziecko, nie może mnie szef
zwolnić!- słowa mężczyzny całkowicie mnie zaskoczyły.
-Mogę, ja mogę wszystko. Sprzątaj i wynoś się- warknął i
odwracając się na pięcie, zostawił mnie ze łzami w oczach.
Co
teraz? Nie mam pracy, nie mam wykształcenia. Mam dziecko. Znowu
spieprzyłaś, Alison.
-No i co z tego, że straciłaś pracę? Twój szef był chamskim
bucem, nawet lepiej, że cię zwolnił. Znajdziesz inną robotę- wzruszyłam
ramionami, machając pluszowym słonikiem przed twarzą Rosie, która siedziała na
moich kolanach.
-Nicole do cholery, gdzie znajdę? Wiesz jak trudno jest tu
znaleźć jakąkolwiek pracę?- Alison chodziła po swoim salonie w tą i z powrotem,
co zaczynało mnie drażnić.
-Usiądź i się uspokój. Nie jesteś pierwszą osobą, która jest
bezrobotna! Ja też nie pracuję zarobkowo i nie widzę problemu- uśmiechnęłam się
do dziewczynki, która przyłożyła piąstkę do mojego policzka.
-Wybacz, ale ja nie mam bogatych rodziców, którzy dają mi
kasę, gdy tylko jej potrzebuję. Nie mogę sobie pozwolić na zabawy z chorymi
dziećmi w hospicjum za darmo- syknęła, a mnie poniosło.
-Rosie, pobawisz się chwilkę sama?- spytałam dziewczynki, a
gdy ta pokiwała główką, włożyłam ją do kojca i pociągnęłam przyjaciółkę za rękę,
przenosząc naszą rozmowę do kuchni. –Myślałam, że już to sobie wyjaśniłyśmy?
Nie moja wina, że mam bogatych rodziców, Boże Święty! Uczę się i pomagam w
hospicjum i w końcu też zacznę szukać pracy. To, że ty wpadłaś i nie poszłaś na
swoje wymarzone studia to nie znaczy, że do końca życia masz się na mnie
wyżywać! Jeżeli tak bardzo żałowałaś, to mogłaś usunąć ciążę, aborcje nie są
jakieś rzadkie- podniosłam głos i widząc minę Aly, wiedziałam, że przegięłam.
-Wyjdź. Wyjdź, zanim powiem o kilka słów za dużo. Wyjdź
Nicole!- krzyknęła, a ja spojrzałam na nią z niemą prośbą.
-Aly, przepraszam… Po prostu, może to znak? Masz szansę
wyjechać do Londynu, do Louisa i zacząć na nowo-przypomniałam jej o tym
wyjściu, jednak szybko zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie ma mowy, nie będę jego utrzymanką.
-Nie musisz być utrzymanką! Zamieszkasz z nim na jakiś czas,
znajdziesz pracę i mieszkanie i się wyprowadzisz. Zresztą, przecież sam ci to
proponował.
-Nicki, doceń to, że nie wydarłam się na ciebie za
powiedzenie mu o Rose i nie prowokuj mnie, żebym to zrobiła teraz- syknęła
ostrzegawczo.
-Co ci szkodzi, tak szczerze?
-Wszystko! Jak do niego pojadę to już nie będę chciała wyjeżdżać,
rozumiesz? Znowu mu zaufam, a on po pewnym czasie stwierdzi, że jednak nie chce
być tatusiem i nas zostawi. Tu już nawet nie chodzi o mnie, chodzi o Rose! Małe
dzieci szybko się przyzwyczajają, a wiesz jaki jest Lou. Omota ją wokół siebie,
Rose go pokocha, a on nagle „puuuuf” i zniknie.
Wiedziałam,
o co chodzi dziewczynie. Faktycznie Tomlinson nie był zbyt stałą osobą, często
zmieniał zdanie, ale akurat w tym wypadku wydawało mi się, że mówił na serio.
Przecież nie zostawi od tak swojej rodziny, bo mu się znudzi, nie?
-Już zostawił, nie zapominaj o tym- mruknęła, uświadamiając
mi, że powiedziałam to głośno.
-Może się zmienił… -wtrąciłam, średnio przekonana. Aly tylko
prychnęła.
-Jasne, zaskakująca zmiana. Oh, skończmy ten temat, nigdzie
nie jadę. Znajdę tą pracę, nie ważne gdzie, ale znajdę.
-Popytam rodziców i znajomych,
może coś wiedzą- uśmiechnęłam się do niej pocieszająco i przytuliłam do siebie,
zamykając w szczelnym uścisku.
-I tak to właśnie jest- dokończyłem, unosząc puszkę z piwem
do ust, by po chwili poczuć gorzką ciecz w swoim przełyku. Mój kędzierzawy
przyjaciel patrzył na mnie zszokowany.
-Zrobiłeś jakiejś lasce bachora i teraz się o tym dowiedziałeś
od jej przyjaciółki? Hahaha, nie żartuj.
-Nie żartuję, Haz. Alison jest matką mojej córki, a ja
zawaliłem po całości, bo zamiast z nią zostać to wybrałem sobie karierę.
-Przecież ci nie powiedziała, tak? No to nie masz co się
srać. Badań, które stwierdzałyby twoje ojcostwo, nie ma, więc jesteś wolny od
obowiązku. Odpuść sobie, jak teraz powiesz, że masz dziecko, to dużo na tym
stracisz, nie tylko ty, ale cały zespół- Harry utrzymywał swój ironiczny ton,
dopijając piwo i zgniatając długimi palcami puszkę.
-Zaproponowałem jej, żeby ze mną zamieszkała. Nieoficjalnie,
jako przyjaciółka. Zresztą, ona nawet
nie chce być ze mną oficjalnie- mruknąłem, a Styles roześmiał się głośno.
-Nie chce być oficjalnie? Błagam! Nie ma teraz dziewczyny w
Anglii, co ja gadam, na świecie, która nie chciałaby z tobą być. Blefuje, chce
cię naciągnąć.
-Przestań! Nie znasz jej, ona taka nie jest. Nigdy nikogo
nie naciągnęła. Gdyby chciała to zrobić, sama powiedziałaby mi o dziecku i to
dużo wcześniej.
-W jakim świecie ty żyjesz, Tommo? Teraz jesteś sławny, ona
może zrobić szum i zaistnieć. Tylko to się liczy- Harry rzucił się na kanapę z
nową puszką piwa.
-Alison nie jest taka- warknąłem niezbyt miło.
-Czemu ty ją tak bronisz? Gdyby to była tylko zwykła
przygoda i najnormalniejsza wpadka, nie przeżywałbyś tak.
-Aly była moją dziewczyną przez rok, kochałem ją i nadal
kocham i dlatego nie pozwolę ci na obrażanie jej.
-Kochasz? Jakoś nie mówiłeś tak, kiedy zaliczałeś fanki po
koncertach- zaśmiał się drwiąco, a ja byłem gotów go uderzyć.
-Wtedy nie wiedziałem, że mam dziecko- syknąłem, a on
uśmiechnął się do mnie z politowaniem.
-Jak się kogoś kocha, to się nie przestaje, Lou. Wmawiasz
sobie jakieś uczucie, bo okazało się, że jesteś tatusiem. Dobrze wiesz, że nie
zmienisz swojego trybu życia, dla jakiejś laski z dzieciakiem. Przestań pieprzyć
głupoty i zalicz kogoś naprawdę, bo ci się mózg lasuje.
-Harry, sądzę, że powinieneś iść. Chcę zostać sam, proszę?-
dodałem, nie widząc jego reakcji.
-Nie obwiniaj się tylko. Przejdź się do jakiegoś klubu i
załatw laskę na noc, odreaguj. Będzie dobrze, Lou. Pomogę ci- powiedział już
swoim normalnym tonem i po przyjacielskim uścisku, opuścił moje mieszkanie.
Naprawdę
tylko sobie wmawiam, że ją kocham? W sumie, miało to sens, ale… Przecież nie
oszukiwałbym samego siebie.
Nie myślałeś o niej przez te dwa
lata, kogo zwodzisz? Idź w cholerę, pieprzona podświadomość.
Długo czekałam na ten rozdział, ale było warto ;D jestem bardzo ciekawa co dalej? ;p hmm.. nono nie mogę się doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńJAKI HARRY! NIE LUBIE
OdpowiedzUsuńświeetnie jest ;d
OdpowiedzUsuńahh niedobry hazz ;p
Zajebisty, ale Harry przegina ;(
OdpowiedzUsuńCzekam na nn! x
Huhu Styles jakie wcielenie <3 Kocham cię takiego.
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty. Długi i są akapity ;D Hahaha XD
Kurwa ten szef to jakiś stary bufon! Żeby ją od razu zwolnić?! Ciekawe czy on by tak umiał chodzić jak jest niewyspany!
No nic... czekam na nn bo jestem ciekawa czy Aly znajdzie sb pracę.
Zapraszam do mnie : the--end-of-love.blogspot.com/
HAHAHAHAHAHA.....niegrzeczny Harry i anielski Louis...mieszanka wybuchowa ;p Świetnie ;)
OdpowiedzUsuńjest super, tylko, że Hazzy od tej strony nie znałam... ;o
OdpowiedzUsuńjest super <3
czekam nn ;****
Haha Fajny rozdział. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńsuper rozdział, Harry jaka rada: zalicz jakąś. :D
OdpowiedzUsuńhahahahaha, on ją kocha a nie!
czekam na następny.
zapraszam do mnie: http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
Zajebisty jest no i..ugh, Harry.. wredny Harry jest fajny :D x
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowo stworzony blog : http://everything-little-things.blogspot.com/
zajebisty rozdział i warto było czekać :DDD i już bym chciała następnyy *__*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :3
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że przez Harrego Louis nie stwierdzi, że jej nie kocha. Może Nicol znowu porozmawia z Lou za plecami Ally :)
Nie mg się doczekać nowego rozdziału^^
@ohmynarreh x
hazz jest niedobryy ;p
OdpowiedzUsuńOj oj Louis musisz się ogarnąć!!!
OdpowiedzUsuńFajny rozdział troszkę akcji:)
Świetny ! Strasznie ładnie piszesz ;) Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńhej mogła bys mnie informowac o nowych rozdziałach? tt: @NataliaWalczak3
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą to przeczytałam i na prawdę bardzo mi się spodobało Twoje opowiadanie. :) Znalazłam je przypadkiem i nie żałuję. Zakochałam się od, hmm.. pierwszego przeczytania? ;] Właśnie stało się ono moim ulubionym. ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego.
W końcu dodałaś. Rozdział super i dziękuje za powiadomienie. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lexi ;3
WoW! świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńLou w końcu dowiedzial się o dziecku, mam nadzieję że coś z tym zrobi...zaopiekuje się, albo chociaż zadzwoni co u niej...Musze przyznać że jestem bardzo ciekawa jak to się skonczy:) No bo przecież nie odzywać się do siebie przez 2 lata to naprawdę długo... Jednak mam takie przeczucie że Lou nadal ją kocha...Przecież faceci tacy są lecą na prawo i lewo, żeby tylko zapomnieć o tej jedynej....A może Lou jest jednak inny? Mogłabym pisac i pisac ten komentarz w nieskończoność. Piszesz tak świetnie, no że brakuje mi słów. Estetyka, zdania, lekkosc pisania wszystko wprost idealne! :)
Jestem naprawde ciekawa co wydarzy się dalej♥
Zapraszam również do siebie;
http://hello-in-my-world.blogspot.com/
Mam nadzieję że wpadniesz i że ocenisz mojego bloga:)
A może obserwacja za obserwację? ;P
Pozdrawiam i życzę dalszej weny♥
Kazałaś mi napisać mi napisać tylko jeden kom.. Wolałam bym dwa ;_; jednak jestem dalej twoją fanką.. Hmm.. To chore ;# xD a co do rozdziału jest cudowny, oczywiście popadłam w kolejne kompleksy...zirytował mnie tylko punkt widzenia Harrego jednak.. Może ma faktycznie racje ? Nicki powinna trzymać język za zębami. Pff ! Kogo ja oszukuje ja liczyłam na to że ona mu powie :) najbardziej szkoda mi małej..
OdpowiedzUsuń+sorry że dopiero dzis się wziełam za czytanie ale robiłam kol tumblr i miałam dużo zabawy z tym:(
http://icant1d.blogspot.de/
DLACZEGO CIĘ TU NIE MA ???? CHCEMY NASTĘPNY ROZDZIAŁ! :(((((
OdpowiedzUsuń